Nie przypuszczalem ze nadchodzacy dzien bedzie tak wariacki. Cel to dostac sie do Panajachel miejscowosc polozonej nad Jeziorem Atitlan. Odleglosc wydawala sie malo szczegolna. Sek w tym ze nie bylo polaczen bezposrednich I trzeba sie byo non-stop przesiadac nieraz w szalonym tempie. Czesc trasy pokonuje busikami, by nastepnie zasmakowac jazdy “chicken busami”, czyli wyekspluatowanymi w USA school busami zaadaptowanymi tutaj na potrzeby transportu publicznego. Cala przygoda o maly wlos skonczyla by sie fatalnie gdyz pozbylbym sie bagazu, ktory tradycyjnie jechal na dachu. Cale szczescie na jednym z postojow obejzalem sie do tylu by z odjezdzajacego ze mna autobusu zobaczyc swoj plecak lezacy na chodniku. Szybka interwencja I sytuacja zostala uratoweana ale moglo byc nie ciekawie.
Wreszcie po piatej przesiadce melduje sie w Panajachel. To co mnie sprowadza w to miejsce to wspomniane juz wczesniej Jezioro Atitlan otoczone trzema wygaslymi wulkanami przez co sceneria jest niecodzienna.
No i dopadlo mnie zatrucie w najmniej oczekiwanym momencie. Co by to jednak byla za podroz bez tego obowiazkowego punktu w programie :). Mimo to decyduje sie powedrowac pieszo po okolicznych wioskach San Catarina i San Antonio. Wedrowka wyczerpuje mnie do reszty. Do Panajachel wracam na pace pickupa, czyli normalnym tutejszym transportem lokalnym z ktorego wszyscy tu kozystaja.
Z tego co zauwazylem to zarowno w Meksyku jak i w Gwatemali zycie koncentuje sie w miastach na centralnym placyku na ktorym obowiazkowo jest kosciol, a wokol niego targ.
Inna historia to miejscowe koscioly ktore maja niesamowity klimat. Nie sposob przechodzac obok nich nie wstapic do srodka. Nie bylem chyba przy tym w ani jednym takim przybytku ktory bylby pusty. Zawsze ktos czuwa, kleczy, modli sie I wiek tu nie gra roli. Przychodza zarowno mlodzi jak I starsi. Jest to cos niesamowitego. Owe koscioly poprostu zyja, choc z pewnoscia wplyw ma na to ich lokalizacja. Jeszcze inna historia to mieszajace sie ze soba watki religi chrzescijanskiej z lokalnymi wierzeniami.
W zwiazku z dosc szybkim tempem mojej podrozy postanawiam troche zwolnic I dalej wlucze sie po okolicznych miejscowosciach tyle ze tym razem moj transport to motorowki kursujace po jeziorze.
Musze przyznac ze Gwatemala to dosc przyjazny kraj, choc z pewnoscia podrozuje sie troche ciezej niz po Meksyku, ale tez cena transportu jest o wiele nizsza. Ludzie mili I zazwyczaj pozdrawiaja tradycyjnym Buenos diaz, ktore jakze rozni sie od naduzywanego w Indiach Hallo my friend poloczone z proba naciagniecia na cos. Dosc jednak tych analogy. Co kraj to obyczaj, a do Indii jeszcze wroce :).
Tutejsze stroje zadziwiaja roznorodnoscia. W zasadzie co wioska to cos innego poczawszy od kolorystyki po calkowita zmiane stylu.