Ruszam na poludnie. Rezygnuje z uslug niezliczonych biur podrozy we Flores i decyduje se na transport publiczny. Pierwszy autobús z Santa Elena (miejscowosci tuz przu Flores)rusza o 6. Na dworcu spotykam Czeszke z ktora od granicy jade tym samym tempem wiec co rusz sie widzimy. Ostatecznie ruszamy publicznym minibusem. W busiku scisk na calego. Wszyscy spoceni, smierdzacy i przytuleni do siebie tak ze palca nie da sie wlozyc. Jednym slowem stare dobre czasy :). Pare godzin przesiadek z niezliczonym postojami i jedna przeprawa przez rzeke i jestem w Coban.
Dworzec mini busow troche mnie zaskoczyl tak ze poczatkowo nie wiedzialem gdzie sie podziac. Ryk rozklekotanych silnikow wymieszany z nawolywaniem kierowcow ogluszal. Niesamowity natlok wszystkiego i wszedzie bloto. By jakos to wszysko opanowac przysiadam przy obskurnym stoliku i zamawiam obiad. Podroz z Santa Elena wykonczyla mnie, do tego przypalental sie bol glowy. Niestety na odpoczynek pozwolic sobie nie moglem.