Hmm można powiedzieć że Wilno zwiedziliśmy dość dokładnie nie wysiadając nawet z auta za sprawą kolejnego zabłądzenia :). 2 godziny jazdy po tym całkiem fajnym mieście w poszukiwaniu hostelu w którym wcześniej zarezerwowaliśmy miejsce w dormie (10euro od osoby) wykończyło nas do reszty, lecz nie na tyle by po szybkim prysznicu nie wyruszyć na nie jeszcze raz. Wilno bez dwóch zdań zrobiło na nas całkiem dobre wrażenie. Urocze kościółki, zadbane kamienice, oraz gdzieniegdzie dająca się usłyszeć polska mowa to z perspektywy turysty mieszkającego nad Wisłą ciekawa mieszanka.
W Wilnie zameldowaliśmy się 8.08.2009 dacie dającej gwarancję szczęścia nowożeńcom toteż momentami miało się wrażenie, że pół miasta bierze ślub. Co ciekawe na Litwie młode pary grawerują swoje inicjały na zwykłych stalowych kłódkach i przypinają je zazwyczaj do mostów wydaje się na znak trwałości związku który zawierają. Tak czy owak niektóre z mostów były naprawdę nieźle obwieszone tymi dodatkowymi ozdobami.