Mimo zmęczenia całonocną podróżą decydujemy się zobaczyć położone nieopodal litewskiej stolicy Troki. Wybór okazał się trafny tym bardziej że na miejscu byliśmy na tyle wcześnie iż nie było tam jeszcze innych turystów. Jedna z atrakcji Troków czyli zamek z zewnątrz całkiem fajnie się prezentuje, lecz to co mnie urzekło to miejscowa zabudowa w postaci drewnianych domów oraz okoliczne widoczki czyli wciśniętych między pagórki to tu to tam urokliwe jeziorka.
Wracając na trasę - co tu dużo gadać, zgubiliśmy drogę, notabene nie pierwszy raz mimo tego że był to dopiero pierwszy dzień wyjazdu:). Zapytani o nią ni to po polsku ni to po rosyjsku dwaj napotkani Litwini co prawda wykazali 100% zaangażowania i szczerych chęci lecz przy okazji o mało się nie pobili, gdyż każdy z nich miał inne zdanie jak powinniśmy jechać :). Nie chcąc być przyczynkiem sąsiedzkich waśni pojechaliśmy przed siebie w zasadzie na czuja. Lawirując krętą wąską dróżką przez środek której biegła wyraźna ciągła biała linia której nie sposób było dochować delektowaliśmy się pejzażem. Miejscami miałem wrażenie, iż wkradający się na jezdnię piach z pobocza chciał zawładnąć całkowicie i tak już wąskim paskiem asfaltu. Humorki jednak dopisywały, golf „mknął” przed siebie a i droga na Wilno w końcu się znalazła :).