Na poczatku chcialbym przeprosic czytelnikow tego bloga za tak dlugie przestoje, ale ostatni etap mojej wedrowki po Azji odbywa sie w dosc szybkim tepie a i fundusze sie koncza, wiec w wyniku ciec budrzetowych :) nie kozystam tak czesto z internetu i pomimo ze zeszyt mam gesto zapisany to nie ma kiedy tego przepisac, zreszta musze miec tez cos do opowiedzenia po powrocie :). Nie mniej postaram sie cos tutaj w skrocie napisac co sie dzieje.
Z Singapuru gdzie najezdzilem sie ruchomymi schodami za wszystkie czasy a w centrach handolwych gubilem sie czesciej niz przez cala moja dotychczasowa podroz jade do Malezji. Granica miedzy Singapureem a Malezja jest chyba najlepiej rozwiazana jaka dotychczas przekraczalem, zera zbednych pytan tylko pieczatki i juz jestem w Malezji.
W Malezji na dzien dobry urzadzam niezla awanture szoferowi w autobusie tak ze niezly cyrk sie zrobil a poszlo o reszte za bilet. z perspektywy czasu stwierdzam ze chyba nie do konca mialem racje bo koles nie tyle nie chcial mi wydac reszty co chyba nie mial drobnych a ze nie umial po angielsku to niezly mlyn sie zrobil. No coz nieporozumienie, ale tak to juz jest, czlowiek tyle razy zostal oszukany w pierwszy dzien pobytu w nowym kraju ze staje sie przewrazliwiony.
Pierwsza noc w Malezji spedzam w przygranicznym miasteczku. Wlasciciel hostelu jest niezle zakrecony i strasznie pomocny, poprostu super gosc. Do Kuala Lumpur jade na stopa z gosciem z brazny turystycznej ktory wracal z Singapuru gdzie odwozil chinskich turystow. Troche sobie gawedzimy i tak docieram do stolicy Malezji a ze gosc w temacie podrozniczym byl dosc dobrze zorientowany to podwozi mnie pod sam budzetowy hostelik w chinatown. Spotykam tutaj pare wchochow z ktorymi mialem juz przyjemnosc wczesniej w Pakistanie :). Glowna atrakcja Kulala Lumpur to blizniacze wieze Petronas Towers, aktualnie drugi budynek na swiecie jezeli chodzi o wysokosc. Budowla ta robi na mnie niesamowite wrazenie i chociaz porownanie to jest z pewnoscia nie na miejscu to wiekrze emocje wzbudza we mnie wlasnie ten obiekt anizeli cale indyjskie Taj Mahal. No coz moze to zboczenie zawodowe. W Kuala Lumpur troche zabawilem czasu z powdu tajlandzkie j wizy ktora tutaj musialem wyrobic, a za pierwszym razem zapominam wziasc zdjec.
W koncu jednak odbieram wize i moge stad znikac. Postanawiam jeszcze raz sprobowac szczescia ze stopem. Tym razem nie ma juz tak latwo a do tego powoduje dwie kolizje samochodowo - motocyklowe gdyz na moj widok kierowcy przestawali patrzec na droge hehe. Ostattecznie po dwoch godzinach prazenia sie na sloncu odpuszczam i ide na autobus.