Do Chennai (dawne Madras) docieram po 14 godzinach jazdy. Na dzien dobry popelniam kolejny juz blad wynikajacy z niedoczytania przewodnika. Myslalem ze dworzec autobusowy na ktory przyjechalem znajduje sie w odleglosci nie wiecej niz 1,5km od mojego hostelu w ktorym wczesniej zabukowalem miejsce I o malo nie ruszylem tam pieszo. Tymczasem w Chennai sa dwa dworce, jeden dla autobusow miejskich I drugi dla dalekobierznych, ktory sie znajduje nie o 1,5km a o okolo 7km od centrum.
Do Chennai przyjechalem w niedziele wiec wszystkie urzedy zamkniete, w poniedzialek jednak ruszam z samego rana do punktu w krorym mialem zamiar kupic billet na statek na Andamany I gowno zalatwiam, inaczej nazwac tego nie mozna. Okazuje sie ze bilety sa dostepne z czterodniowym wyrzedzeniem I nic nie da sie z tym zrobic. Pol biedy gdyby jeszcze byl gdzies w internecine zamieszczny rozklad jazdy statkow, ale jedyny link jaki mam nie dziala. Tak wiec jedyne co zaltwiam to dowiaduje sie ze nastepny statek odplywa 8.02 I aby dostac najtanszy bilet na najnizsza klase nalezaloby sie zjawic 2 dni przed odplynieciem, co jest dla mnie strata czasu ale co zrobic, mam tylko nadzieje ze ten trud sie oplaci. Zdenerwowany takim a nie innym obrotem sprawy postanawiam spieprzac z Chennai w trybie natychmiastowym I nie marnowac tutaj wiecej czasu, a kierunek to Munnar.