Geoblog.pl    masar    Podróże    Na spotkanie z przygodą - Azja 06/07    Wreszcie nad morzem
Zwiń mapę
2007
14
sty

Wreszcie nad morzem

 
Indie
Indie, Mumbai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10567 km
 
Z Matheran najpierw musialem sie stoczyc na niziny, czyli do Nerjat, gdzie kupuje bilet drugiej klasy na pociag do Mumbaju. Calkiem tanio to wyszlo bo 19 Rp za 2 godziny jazdy. Nie za bardzo trafiam za pierwszym razem z wagonem bo wbijam sie chyba do poltowarowego, polpasazerskiego, gdzie jesszcze przed chwila transportowano ryby i smrod jest okropny. Po paru stacjach zmieniam moje lokum przy pomocy miejscowych na niby wagon pasazerski drugiej klasy. Jak sie potem okazuje przesiadlem sie do klasy pierwszej, ktora bynajmniej na taka nie wygladala, ale to juz inna sprawa. Na dodatek pojechalem na zupelnie inna stacje niz pierwotnie bylo w planach i na moim bilecie. Sprawa wychodzi na jaw, gdy pytam o moja stacje, a ze wzgledu na niemozliwosc dogadania sie pokazuje bilet. Wtedy dopiero jeden z pasazerow oswieca mnie co do moich pomylek, jednozesnie informuje mnie iz w razie kontroli biletow na stacji docelowej, co zdaza sie czesciej niz w pociagu, grozi mi jakis mandat. Koles zaproponowal jednak sawa pomoc przy ominieciu ewentualnej kontroli i tak w jego towarzystwie opuszcam dworzec. Przy okazji otrzymuje jego numer telefonu, zeby w razie jakichs klopotow podczas pobytu w Mumbaju zadzwonic :). W ramach wdziecznosci zostawiam mu polski 1 zl bo gosc stwierdza ze jest kolekcjonerem zagranicznych monet. Oby mi tylko nie zabraklo potem tego 1 zl :). Z dworca wale pieszo do turystycznej dzielnicy Mumbaju czyli Colaby w nadziei znalezienia jakiegos taniego noclegu, lecz zgodnie z moimi obawami jedyny w miare tani hotel jest pelny i ostatecznie laduje w miejscu gdzie za noc place 320 Rp. Pocieszeniem jest to ze mam pokoj (jest to zdecydowanie za duzo powiedziane, raczej przestrzen 2x2m w tym lozko) z oknem na morze i widokiem na jedna z atrakcji turystycznych, czyli brame do Indii.

Mumbaj zeczywiscie robi niezle wrazenie i popelnilbym blad mijajac to miasto. Mozna poczuc ze jest to wyjatkowe miejsce ktore odgrywalo i odgrywa wazna role i to nie tylko na skale indyjska. Wplyw na klimat tego miejsca z pewnoscia ma obecnosc kolonialnej zabudowy. Z pewnoscia czesc czytajacych zastanawioa sie czemu w tekscie uzywam nazwy Mumbai a nie Bombaj, wiec wyjasniam. Otoz nazwa miasta zostala zmieniona oficjalnie w 1992 nie mniej obydwa terminy poki co funkcjonuja rownolegle. Tak samo zreszta ma sie sprawa miedzy innymi z niektorymi obiektami, czy nazwami ulic.

Drugiego dnia pobytu tutaj zaplanowalem sobie ostre zwiedzanie, co przyplacilem porzadnymi odciskami, ktore dokuczaly mi do tego stopnia ze do hotelu wracalem na bosaka, co wzbudzalo nie male zainteresowanie pozostalych uczestnikow ruchu ulicznego :). Zaliczam miedzy innymi doki, gdzie miejscowi rybacy przybijaja z rana z wszystkim tym co udalo im sie zlowic. Po raz pierwszy moglem zobaczyc jak ciezki jest zawod rybaka. Ponadto naogladalem sie tutaj tylu gatunkow ryb i innych morskich zyjatek ilu nie zobaczylem na zywo wczesniej chyba przez cale swoje zycie nie wylaczajac rekina. Co do rekina to moja ciekawosc wziela gore i musialem osobiscie sprawdzic jak ostre sa jego zeby i stwierdzam ze piekielnie, cale szczescie rekin byl niezywy. Po wizycie w porcie wedruje miedzy innymi przez miejscowy targ, az docieram w koncu do Prince of Wales Museum, ktore miesci sie w historycznym budynku. Ostatnimiu czasy muzea raczej omijam wielkim lukiem ze wzgledu na ceny biletow oraz moje znurzenie nimi. Tutaj wchodze tylko i wylacznie dlatego iz na miedzynarodowa legitymacje studencka ISIC, ktora posiadam jest znizka i zamiast 300Rp place 10Rp. Musze jednak stwierdzic iz jest to chyba najciekawsze muzeum jakie dotychczas zwiedzam i jest warte nawet tych 300rp. Tematyka tutejszych ekspozycji jest niezwykle roznorodna od rzezb, malunkow, pozostalosci po cywilizacji Indusu po chinska porcelane ora zkolekcje monet, jednym slowem kazdy znajudzie cos dla siebie. Wychodezac z muzeum udaje sie w kierunku miejscowego uniwersytetu ktory jest pozostaloscia po brutyjskich rzadach tutaj. Nastepnie trafiam na jeden z dwoch tutejszych stadionow do krykieta, az w koncu brzegiem morza docieram do Chowpatty Beach miejsca ktore jest wizytowka miasta z ktorego roztacza sie widok na morze oraz polozone nad jego brzegiem wiezowce. Stad do Colaby wracam autobusem dzieki czemu mam okazje zobaczy7c jeszcze inne oblicze miasta z zatloczonymi uliczkami, poniewaz autobus robi niezle kolo.

O malo co a trzeciego dnia zagralbym byc moze w jakims Boolywodzkim filmie za tlo :), gdyz jak tylko wychodze z mojej kanciapy :) wlasciciel hotelu zagaduje czy mam jakies plany na dzis dzien bo ludzie z Boolywoodu byli podobno u niego i pytali o jakies biale twarze. Do tego mozna bylo nawet zarobic za to jakies w sumie marne pieniadze (domyslam sie ze wiecej dostalby wlasciciel hotelu za dostarczenie mnie) i pojesc na koszt producentow. O podobnych historiach wczesniej slyszalem, mam jednak inne plany i odmawiam, co mi tam jakis Boolywood dziwny :).

Wieczorem wbijam na tutejszy mecz pierwszej ligi indyjskiej. Bilet 20 Rp czyli okolo 1,50 zl. Przybywam pol godziny przed meczem a tam jedyna trybyna jaka znajduje sie na obiekcie juz kakretnie wypelniona. Po chwili zastanowienia wypatruje jednak na samej gorze trybumy wolne miejsca i napis tylko dla prasy. Usytuowanie siedzisk idealnie tak wiec ruszam hehe. Wchodze przedstawiajac sie jako przedstawiciel studenckiej gazetki z siedziba w Polsce :). Po chwili otrzymuje liste ze skladami i w towarzystwie innych dziennikarzy czestuje sie darmowa herbata i jakims tam poczestunkiem rzecz jasna tylko dla przedstawicieli prasy. Tak wiec z dziennikarskiego obowiasku musze napisac ze grala miejscowa Mahindra United (Mumbaj) przeciw Mohun Gagan A.C. (Kalkuta) a wynik to 4:1 dla miejscowych. Niestety wynik ten nie jest mi na reke, gdyz wczesniej obstawilem 10 Rp w zakladach miedzy dziennikarzami ze wygraja ci drudzy :). Jeden z dziennikarzy nawet dosc zorientowany w klimatach pilkarskich, gdyz jak sie dowiaduje ze jestem z Polski to sypie pare nazwisk jak Lato, Boniek czy Smolarek.

Nawet smiesznie w tym Mumbaju, ale niestety drogo i trzeba spadac. Czas na Goa, a Goa to podobno raj na ziemi, zobaczymy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Gisela i Janek z Castropu
Gisela i Janek z Castropu - 2007-01-15 21:40
Czesc!
Nie graj za marne grosze w ich filmach, bo za niedlugo wedrujesz przez Hoolywood to sie lepiej oplaca:) A za dziennikarza to chyba pojedziesz na nastepne WM do Polud. Afryki :)
Trzymaj sie i dalej fajnej i bezpiecznej podrozy.
 
krzysiu b. goja
krzysiu b. goja - 2007-01-15 23:48
ehehe niy no panie masaR ta historia z dziynnikarzym extra:):):) pozdrawiom i czekom na wpis z raju na ziymi:)
 
Filat
Filat - 2007-01-18 01:45
Z tego, co obserwuję to tyko wydajesz. Nadarza się okazja, aby zarobić a Ty nic!
 
 
masar
Łukasz Nowak
zwiedził 12% świata (24 państwa)
Zasoby: 145 wpisów145 220 komentarzy220 39 zdjęć39 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
28.09.2013 - 24.10.2013
 
 
03.01.2011 - 30.01.2011
 
 
12.10.2009 - 03.11.2009