Z Khajuraho wyruszam o 9:00 do Jhansi (100Rp, 4,5h) skad mam planowo o 19:55 pociag do Aurangabad na ktory w prawdzie mam bilet ale bez miejscowki. Smieszny system tutaj maja i nie za bardzo wiem jak to dziala, ale przy wczesniejszym zakupie biletu jezeli nie ma na przyklad miejsc siedzacych to i tak mozna kupic bilet na takie miejsce i rownoczesnie czekac w jakiejs kolejce, az byc moze jakies miejsce sie zwolni. Tak tez zrobilem i na dzien dobry bylem 70, nastepnym razem jak sprawdzalem to nastapil maly postep i przesunalem sie na miejsce 60. Ostatecznie ku mojej rozpaczy wyladowalem na miejscu 2. Pociad spaznia sie okolo godziny ale nawet nie jest zatloczony i laduje sie do wagonu sypialnego, gdzie instaluje sie w przedsionku. Oczywiscie postac moja wzdbudza nie male zainteresowanie (ze tez bialy nie zalapal sie na miejsce siedzace). Jeden z podroznych probuje nawet cos wskorac u konduktora, ale nie da rady wszystko jest pelne. Ten sam jegomosc pojawia sie jakies pol godziny pozniej i osiadcza ze mam sie ladowac do jego przedzialu, gdzie jedzie z kumplami. W aurangabad melduje sie po 16 godzinach jazdy (369Rp, 989km). O tym ze jestem juz niejako na poludniu Indii da sie odczuc po temperaturze, ktora jest w sam raz (porownywalnie tak jak u nas w lato:) a kolejna kreseczka wiecej na termometrze bedzie stanowila juz raczej problem niz przyjemnosc.
W Aurangabad mieszkam w schronsku mlodzierzowym, gdzie jako "student" :) za pierwsza noc zaplacilem 50 Rp a za nastepne po 40 i jest to chyba rekord, ktorego pobic juz sie chyba nie da , no chyba ze bede spal na ulicy :). Drugiego dnia mojego pobytu tutaj ruszam do oddalonej o 30km wioski Ellora ktora slynie z wykutych w skalach jaskin, ktore powstaly w okresie od 600 do 1000r.n.e. Glowna atrakcja ellore to najwieksza na swiecie rzezba wykonana z jednego kawalka skaly, w zasadzie nie jest to rzezba ale hinduska swiatynia ktora drazono w owej skale przez ponad 150 lat przez 7000 robotnikow (wejscie 250 Rp)