Już dawno się tak nie wyspałem jak dziś. Widać zejście z wysokości zrobiło swoje. No to start. Atak na Gokyo nr 2. Najpierw ostro z góry. Dość konkretnie odczuwam trudy wczorajszego dziewięciogodzinnego schodzenia. Biodra bolą, kolana też. Po 30min zaczynam wspinaczkę znaną mi już trasą. Do Dole docieram całkiem sprawnie i tutaj robię sobie przerwę. Kiedy ruszam z Dole do Machhermo, aż pysk mi się śmieje na myśl o tym co tutaj przeżywałem 9 dni temu podczas załamania pogody. Krajobraz niczym nie przypomina tamtego pobojowiska. Trasa całkiem przyjemna tylko ścieżki jeszcze trochę rozmokłe. Machhermo to już ponownie strefa sniegu. Jutro powinienem osiągnąć Gokyo. Do pełni szczęścia brakuje mi 3 dni bezchmurnej pogody i przetarty szlak nad tzw. Piąte jezioro, a z tym może być ciężko. Zobaczymy, jeszcze trochę czasu jest.