Czas ruszyc z miejsca. Z nieba ciezko cos wywrozyc. Troche slonca, sporo chmur. Byle nie pada. Trasa marzenie. Delikatnie pod gorke. Widoczki choc przeplatane chmurami calkiem , calkiem. Osiagam ponownie granice sniegu. Na trasie spotykam wracajaca z Dingeboche znajoma grupe Chinczykiow. Twierdza ze Gorak Shep jest zamkniete, nie ma szans tam dotrzec. Sniegu ponad metr. No nic i tak na wiele juz sie nie nastawialem. Po niecalych trzech godzinach docieram do Dingeboche a tu slonce pali na calego. Chmury jakby zostaly w dolinieza mna. Az chcialoby sie isc dalej , ale znowu wysokosc nie pozwala. I tak pokonalem dzis przewyzszenie +425 a wiadomo ze taka baza to +300. Jestem na poziomie +4410. Pora wczesna wiec postanawiam zalogowac sie na jakiejs stancji i ruszyc trasa jutrzejszego dnie by sprawdzic czy wogole jest taka szansa. Drapie sie do gory, wyskakuje na swego rodzaju punkt widokowy i juz widze jutrzejsza trase. Sniegu wprawdzie jest nawalone, ale sciezka w miare wydeptana. Wydaje sie iz nie ma tragedii. Patrze a trasa wracaja dwie laski. Kogo pytac jak sie sprawy maja jak nie kogos kto wraca. No i szok. Okazuje sie iz nie dosc ze do Gorak mozna dojsc to jeszcze ludzie drapia sie na okoliczna gorke widokowa na Everest. Tego sie nie spodziewalem. Potzrebuje jakies 3 dni pogody. Byleby nie dosypalo sniegu i bedzie dobrze. Nie wszystko stracone a Chinczycy niech juz jada do Chin.