Masakra. Pogoda masakra. Rano niebo cale zachmurzone. Dzis odcinek bardzo krotki bo trzygodzinny. Zimno o sobie zaczyna dawac znac. Kolejny plus samotnego podrozowania nie ma w zasadzie pokoi jednoosobowych, wiec jestem lokowany w dwojkach. Pokoj dwuosobowy to dwa lozka i dwie koldry. Obydwie dla mnie i tylko dla mnie :). Tak wiem jestem stuprocentowym egoistom. Troche lapie mnie choroba. Nos zatkany, gardlo boli a do tego strasznielzawia mi oczy. Jak wspomnialem trasa krotka wiec drepcze sobie powoli a z nieba zaczyna padac deszcz. Kropla za kropla i tak sie ropzpadalo ze trzeba bylo ostro przyspieszyc. Momentalnie naszla mgla tak ze widocznosc zmalala do 10m. Na trasie nikogo. No i znow te watpliwosci czy dobrze ide. Po jakims pol godziny marszu z naprzeciwka wylania sie jakis lokals i mnie uspakaja. 15 min pozniej docieram do Dole. W wyzszych partiach gor widac ze pada snieg. Melduje sie w jednej z tutejszych chat. Szybko zmieniam mokre ubrania i wskakuje do spiwora by sie rozgrzac a z ust idzie para. Zimna noc przede mna. Dzisiaj zostal pobity rekord treku w oczekiwaniu na jedzenie od jego zamowienia. Wynik to ponad 2 godziny i rezultat mocno sredni. Oby jutro bylo lepiej tak pod wzgledem pogody jak i jedzenia.