Z Bhandar wale do Sete. Pierwszy odcinek trasy lajtowy ale potem ostro pod gore tak ze sie ostro zasapalem. Caly dzien wali deszcz tak ze mozna sie wsciec. Wszystko doszczetnie przemoczone. Sete to doslownie pare chalupek, wiec nie dziwota ze sie nie zorientowalem, ze juz dotarlem i dalej pytalem o droge. Na miejscu niespodzianka, kompletny brak pradu. Cos tam kiedys sie zepsulo i narazie mysla co dalej. Wraz z zachodem slonca zapadaja egipskie ciemnosci. Nocle znowu w towarzystwie szczura, ktory niezle sie zdziwil jak mu poswiecilem miedzy oczy :). Ja juz tak zdziwiony nie bylem :)