No i z Kapadocji dupa blada, a szkoda bo troche sie napaliłem. Niestety po sprawdzeniu pogody panującej w tamtym regionie Turcji mój zapał został ostudzony. Poza tym również aspekt ekonomiczny przemawiał również za tym żeby sobie odpuścić, a to z tego względu że bilety do Teheranu są tańsze ze Stambułu a niżeli z bliższej Ankary.
Po wędrówce od bióra podrózy do bióra podróży w końcu znajduję biulet na autobus za w miarę sensowną cenę i po twardych targach :) daję 35 $. Pomimo tego że cena w sumie była dla mnie satysfakcjonująca zdawałem sobie sprawę że i tak przeplaciłem. Jak się potem okazało jestem o 5 $ w plecy a pośrednik do przodu. Koleś który sprzedawał mi bilet zaraz na wstępie zapytał czy jestem Czechem czy Polakiem - nieżle go tam muszą nachodzić :).
Nie wiem czemu ale w Turcji z wyglądu byłem dla miejscowych Bułgarem, a po twardej wymowie angielskiego myśleli skolei że jestem z Rosji (to już lepiej :).
Podróż ze Stambułu trwała 42 godziny i była niesamowitym przeżyciem. Iran z perspektywy Polski nie ma co ukrywać nie wygląda za rózowo i pomimo tego że wiele czytałem na temat tego kraju i ludzi mówiących całkiem co innego niż media to rezerwa jednak pozostała. To co jednak spotkało mnie ze strony tych ludzi było poprostu niesamowite. Polska gościnność przy tej irańskiej jest pustym słowem. Już na dzien dobryt mój współpasażer Hadi dzieli sie ze mna prowiantem i to nie w sposób symboliczny, tylko musiałem wcinać razem z nim :) i takich przykładów można by mnożyć w nieskończoność. KOntrola bagażu na granicy ograniczyła sie do słów welcame in Iran i doroga wolna, podczas kiedy irańczycy byli skrupulatnie kontrolowani. W autobusie spotykam również 2 austryjaczki które podróżuja już od 9 miesięcy i póki co końca nie planują. Miałem również okazję dowiedzieć się conieco o Islamie i to bodajże od jakiegoś ziomala wyższego rangą, po wysłuchania tego wszystkiego w sumie z nieskrywaną ciekawością zostałem poklepany co chyba oznaczało swego rodzaju akceptację. Niestety przytrafiła mi się jedna wpadka, jeden z pasażerów chwalił się że zakupił nowy koran itd. na co ja pomyślałem że mógłbym sobie przejżeć tą świętą księgę Islamu co spotkało się ze stanowczym: don`t touch. Najleprze jednak było zaraz za granica turecko-irańską, gdzie zatrzymaliśmy się na posiłek a menu było po ichniemu czyli kupa szlaczków. Nie musiałem jednak długo czekać na pomoc i po chwili jedna z pasażerek (niestety nie pamiętam jej imienia pomimo niebywałej urody, która przykuła moją uwagę już na samym początku:) pomaga mi w zrealizowaniu zamówienia. Restauracja w wyniku najazdu całego autobusu wygłodniałych ludzi wyrażnie nie wyrabiała a do tego wszyskie oczy współpasażerów były skierowane na mnie i gdy tylko ktoś otzrymywał jedzenia, a nie byłem to ja, rozlegał sie niezły rumor i kelner generalnie dostawał opierdol, że mnie jako gościowi powinni podać jadło w pierwszej kolejności. Pojedzeni irańczycy do tego we własnym kraju to zadowoleni irańczycy, zaraz po opuszczeniu wyżej wymienionej jadłodajni udajemy sie do autokaru a tu muzyka na full i zaczynają sie .... tańce w autobusie i to jakie tańce, generalnie nizłe jaja były, oczywiście nie omieszkali zaprosic do tańca również mnie.
Po przyjeżdzie do Teheranu szofer pomaga zakupić mi bilet na dalsza tyrase po czym jedzie specjalnie ze mną do centrum gdzie pomaga mi wymienić kase. Sam Teheran chociaż widziałem go zaledwie troszke jest strasznie zatłoczony, a przewjscie na drugą stronę ulicy pomiedzy pędzącymi samochodami i niezliczoną ilością motocyklistów to niezła przygoda.