Z Wadi Musa nastepnego dnia ekspresowo jade do Rezerwatu Wadi Ramm, fantastycznego polnocnego fragmentu Pustyni Arabskiej, gdzie decyduje sie na wypad na nia z noclegiem w specjalnych przygotowanych przez miejscowych Beduinow namiotach. Niestety pogoda nie dopisuje. Pochmurno a wieczorem potwornie zimno , ale tego akurat mozna sie bylo spodziewac. Pustynia, skalne pagorki , czerwone wydmy, wszystko to sprawia ze Wadi Ramm dla mnie to nr 1 z tego co dotychczas widzialem na tym wypadzie.
Niestety Jordania do tanich krajow nie nalezy, do tego wstepy chorendalnie drogie a i inne uslugi dla turystow jak transport na widok bialej twarzy drozeje, wiec ze smutkiem odpuszczam Morze Martwe z nadzieja , ze zobacze je moze kiedys od strony izraelskiej. Jednym slowy zmykam spowrotem do Syrii. Powrot ta sama droga co jechalem na poludnie z ta roznica ze odcinek Wadi Musa - Amman pokonuje w towarzystwie namietnie dlubiacego w nosie jordanczyka :). O samych jordanczykach zbyt wiele powiedziec nie moge po tak krotkim pobycie, lecz krajobraz tego kraju przerusl moje oczekiwania.