Petra , czyli slawne "Rozowe miasto" to jedna z najwiekszych atrakcji Bliskiego Wschodu, ale zeby za wstep do niego placic 200zl (50Jd) to chyba mimo wszystko gruba przesada. Ciekawe gdzie jest granica po przekroczeniu ktorej turysci odpuszcza. Samo miejsce rzeczywiscie jest dosc osobliwe, nie tylko ze wzgletu na wydrazone w piaskowych skalach grobowce , ale i ze wzgledu na fantastyczne formy skalne oraz wspaniala okolice. Tutejsze gory z pisakowca, ich ksztalty i kolory mieciace sie roznymi odcieniami w zaleznosci od pory dnia, oraz uroczy kanion po przejsciu ktorego ukazuje sie najbardziej znana budowla Petry, wykuty w skale skarbiec oczaruje chyba kazdego. Na dodatek wystarczy zejsc z najbardziej utartych szlakow , by cieszyc sie tym miejscem w ciszy i spokoju.
W Petrze spotykam dosc spora grupe Polakow z biura podrozy, wiec robi sie troche sfojsko, ale dopiero kiedy slysze slaskie: " to co idymy ?" :)czuje sie jak w domu .
W tle mojego pobytu tutaj, dalej tocza sie mistrzostwa o puchar Azji w pilce nozneju. Na dodatek jest mecz Jordania - Syria. Jordanczycy wygrywaja z sasiadami, awansujac dalej i tym razem jestem swiadkiem szalonej radosci jordanczykow w Wadi Musa. Znowu petardy, flagi, klaksony.