Przejazd z Damaszku do Ammanu mimo nie za duzej odleglosci zabiera prawie 5 godzin przez ceregiele na granicy. Do tego szofer robi sobie postoj na bezclowce. Przemyt papierosow jest chyba oplacalny w kazdym zakatku naszego globu.
Amman mimo ze widziany tylko z okien autobusu robi wrazenie ogromnego miasta polozonego na wzgorzach i wydaje sie preznie rozwijac. Tu i tam widac niesmialo pnace sie drapacze chmur czy centrum biznesowe. Tak tez potfornie zakorkowanego miasta nie widzialem dawno. Na dworcu w Ammanie probuje mnie przejac jakis goscpodajacy sie za miejscowego przewodnika/pomoc dla turystow. Nauczony doswiadczeniem nie daje wiary w jego slowa , ze autobusy do Petry juz o tej porze nie kursuja i moj instynkt nie zawodzi. Zanim jednak dotarlem na wlasciwy dworzec troche czasu uplynelo. Dziwny to bliskowschodni zwyczaj , ze miasta zwykle maja wiecej niz jeden dwirzec i zawsze sa one oddalone od centrum co stanowi nielada utrudnienie . Ciekawym rozwiazaniem sa w Ammanie tzw, zbiorowe taksowki. Sa to oznaczone, nie zolte jak taksowki , lecz biale samochody osobowe kursujace po wyznaczonych trasach za ktore placi sie jak chyba porownywalnie jak za autobus, a nie jak za taksowke. Tak czy inaczej nie dane mi bylo kozytac z tych uslug ze wzgledu na wielgachny plecak , ktory nie wiadomo czemu gosciom przeszkadzal . Tym sposobem przez Amman przetoczylem sie starym rozklekotanym busem po czym zlapalem minibusa do Petry.
Zazwyczaj przekraczajac granice dostrzega sie jakas roznice w zastanym porzadku, ale roznica w krajobrazie miedzy Syria i Jordania jest niesamowita. Syria mimo wszystko miala choc odrobine zieleni. Jordania to pustynia, pagurkowata pustynia, ktora o zachodzie slonca przybiera niebywale odcienie kolorow miedzy zoltym a czerwonym. Wogole gleby tak w Syrii jak i w Jordani sa niezwykle czerwone.