O 20:00 docieram do stolicy Rumuni i tutaj pierwszy postoj bo o tej porze nic do Stambulu juz nie jedzie. By znalesc nocleg korzystam z metra, a pamietny zaszlej kiedys historii z mandatem za brak biletu mam szczere checi go kupic, gdy tu jak na zlosc nie ma gdzie. Cale szczescie stroze prawa tak jak kiedys mnie skroili na 10$ tak tym razem pomagali mi sforsowac bramki :). NO coz, rachunki wyrownane :) Wszystko w przyrodzie wychodzi na zero.
Bus do Stambulu jedzie dopiero po poludniu wiec zwiedzam Bukareszt (stare miasto + obowiazkowy palac czalczesku). Czas jednak zmykac do miasta nad Bosforem. Tutaj powtorka z historii, bo z pod biura, gdzie kupilem bilet laduje na dobrze mi znanych garazach na obrzezu miasta. Podroz do Stambulu przebiega bez komplikacji juz w standardach azjatyckich, czyli z poczestunkiem kawa i cherbata.