905 dni. Tyle czasu minelo od chwili gdy wrocilem z Azji a mój plecak powedrowal do szafy. Dlugo, chcialo by się rzec bardzo dlugo. Owe dwa i pol roku to czas duzego wysilku bo i studia i praca i jeszcze cos o czym za wczesnie pisac (tajemniczo co? :). Ktos kiedys powiedzial, ze gdy zazna sie smaku podrozy nie jest sie w stanie z niej zrezygnowac. Nic dodac nic ujac.
A wiec ruszam. WRESZCIE !!! uff co za ulga.
Jak fajnie będzie się znów wyrwac z kolowrotka czasu. Stanac obok i nie gonic za glupotami dnia codziennego, poczuc wolnosc.
Tym razem tylko 3 tygodnie. Tylko i az.
Tym razem Meksyk i Gwatemala. Strasznie jestem ciekawy jak wyglada cos o czym tyle sie naczytalem i naogladalem. Moze to smieszne ale mapa i przewodnik tego zakatka swiata już dawno czekaly na mnie na dnie szuflady. Kiedy je kupowalem nie przypuszczalem ze tak szybko ziszcza się moje marzenia.
Jeny jak ja się ciesze :).