Po 25 godzinach jazdy pociagiem ocieram do Lahore.Pociag byl konwojowany przez osobnikow z bronia palna wiec mozna sie bylo czuc bespiecznie. Na dwocu od razu przechwytuje mnie riksiarz i po chwili jade do wymienionego hotelu, chociarz moj przewoznik
usilnie przekonuje mnie ze miejsce jest nie najlprze i w ramach naszej "przyjazni" podwiozlby mnie do jakiegos innego, lepszego oczywisci (czyt. hotelu prowadzoneo przez brata, wojka czy innego znajomego od ktorego dostalby prowizje za dotarczenie mni na miejsce co odbiloby sie w sposob oczywisty na cenie za nocleg). Daje mu jednak jasno do zrozumienia ze jedziemy gdzie powiedzialem i tak sie dzieje. W rikrzy o malo co sie nie dusze od spalin, ktore wydzielaja pedzace tu wszelkiego rozaju wytwory motoryzacji. Zaczynam rozumiec tych co nosza na twarzach maseczki, choc nie wiem czy to cos daje. Trafiam jeszcze na meczet, a w zwiazku z tym ze byl piatek
to byly tam oprawiane modly, a ludzi tyle, ze kto sie nie miescil na terenie meczetu rozkladal si na pobliskim choniku. Niezle wrazenie robi okolo tysieczna a morze nawet liczniejsza grupa wyzawcow Islamu odajacych w poklonach czesc Allahowi.
Kolejnego dnia budza mnie nie nawolywania do modlitwy z pobliskich meczetow, nie uliczny gwar (a raczej ryk pedzacych pojazdow) a dzwony koscielne, niebywala sprawa ale od razu poczulem sie jakos inaczej.. jakby w Polsce. Wieczorem ide na msze ktora jest odprawiana po angielsku. W kosciel daj sie zauwazyc doc spora grupa czarnoskorych wyznawcow. Gdy orkiestra, a w zasadzie kapela zaczyna grac piesni jeden z Murzynow siedzacych obok mnie zaczyna sie troche jakby ... "gibac" hehe ot cali pocieszni Murzyni.
Jezeli chozi o jakies spostrzezenia na temat Pakistanu to w poprzednim miasteczku w ktorym bylem (Quetta) dalo sie zauwazyc strasznie malo kobiet na ulicach. W Lahore nie jest to a tak razace, choc wydaje sie mi z jest to spowodowane tym iz ze wzgelu na bliskosc granicy pakistansko-indyjskiej jest tutaj duzo ludnoci wyznajacej Hinduizm oraz jak sie okazuje rownierz Chrzescijan. Wczesniej pisalem o tym jak to trudno bylo przechodzic przez ulice pelne pedzacy pojazdow w Iranie, ale tutaj okazuje sie ze stopien trudnosci jest jeszcze wiekszy. Pomijajac fakt iz ruch drogowy jet tutaj lewotronny do czego zdazylem sie juz przyzwyczaic to nie wystarczy patrzec czy z okerslonego kierunku nadjezdzaja jakies pojazdy gdyz zawsze moze ktos jechac.... pod prad :) i to nawet na drogach gdzie pasy jezdni sa przedzielone pase zieleni. Ponadto czestotliwosc z jaka kierowcy uzywaja klaksonu jest godna podziwu, urzadzenie to jak mi sie wydaje, a w zasadzie im jest podstawowym urzadzeniem jak silnik i urzywaja go nostop przez co na ulicy slych jedno wielkie trabienie. Inna sprawa to zalatwianie przez co niektorych pakistanczykow swoich potrzeb fozjologicznych w miejscach publicznych (nie mylic z jakas brama itd. jak w Polsce), czyli na oczach pozostalych przechodniow. Jegomosc taki kuca tylko na skraju rynsztoka i robi co ma robic.
Troche sie zasiedzialem w tym Lahore ale to ze wzgledow nie ode mnie zaleznych (kumaci wiedza o co chozi :)