Po przybyciu do Zahadanu (przygraniczne iranskie miasteczko) niestety mam mala scesje z miejscowym taksiarzem, ktory chcial mnie wykrecic na 10$, ale wszystko konczy sie po mojej mysli i przy pomocy innych taksiarzy oraz biernej postawie policji ulatniam sie z miejsca. Na granice iransko-pakistansko udaje sie z jednym z taksiarzy ktory mi pomogl. Na calej akcji w sumie finansowo wychodze nie najgorzej bo na granice jeda tez 3 inne osoby tak ze koszt kursy (70 km) sie rozklada. Na granicy iranskiej wszystko sprawnie przebiega, zreszta przy pomocy jednego z pracownikow, ktory cos tam wypisuje w moim imieniu oczywiscie w farsi. Wychodze z budynku iranskiej odrawy i .... nikt nic odemnie nie chce, pakistanska granice trzeba szukac hehe niezle, jakby sie tak zagapic i poprostu se wejsc do Pakistanu to niezle problemy moga byc. Zreszta o maly wlas a jedne z bior bym ominol, na szczescie jakis koles za mna pobiegl. No to jestem w Pakistanie.
Pierwsze zbiorowisko zabudowan po stronie Pakistanskiej bo inaczej tego nie mozna nazwac to Taftan. To co zobaczylem to szok. Syf, syf i jeszcze raz syf. Gdyby nie pomoc miejscowych ludzi to w zyciu bym sie nie doszukal autobusu. Przesowam zegarek o 1,5 h i tym samym roznica mna a Polska to 4h. Szybka wymiana reszty iranskiej waluty u miejscowych cinkciarzy, kupno biletu za 355 rupii pakistanskich (1$=60 rupi)i w droge do Quetty, pierwszego wiekszego miasta od strony Iranu. Przedzieranie sie przez pustnie trwa 11h i dostarcza nie malo emocji, co poczatko wywoluje smiech u wspoltowazyszy podrozy. Mi natomiast do smiechu przynajmnie na poczatku nie bylo gdy na drodze szerokosci 4,5 metra szofer wyprzedzal przy predkosci 80 km/h ciezarowki sporych gabarytow, badz to mijal sie z nimi w odleglosci nie wiekszej niz 20 cm. Z oczywistych powodow jeden z pojazdow musial zjechac na pobocze by nie doszlo do kolizji, a pobocze jak to pobocze pelne piachu, kamieni itp. Jednym slowem autobus chodzil bokiem. Cale szczescie ktos stwierdzil ze szofer to jest master w swej dziedzinie, a jak master to master i nie ma powodow do obaw :). Podroz oczywiscie odbywa sie z przerwami na modlitwie w przydroznych meczetach o okreslonej porze. Na miejscu jestesmy o 23 biore takse i wale do hotelu. Szofer oczywiscie znakomicie wie gdzie jest podany przeze mnie hotel, a przynajmniej tak twierdzil przed wyruszeniem z dworca:). Cale szczescie Quetta nie jest duzym miastem i w koncu docieramy. Tu znowu mam wrazenie e troche podbili dla mnie cene, ale nie mam juz sily z wlascicielem hotelu walczyc zreszta jest noc i opcji za bardzo nie mam. Generalnie jednak jestem pozytywnie zaskoczony co do postawy ludzi w stosunku do mnie, gdyz bylem nastawiony zdecydowanie negatywnie a tu niespodzanka. To co daje sie zauwazyc na ulicy, to duza ilosc policji i wszelkiego rodzaju innych struzow prawa, oczywiscie kazdy z tych znakomitych gosci nisi przy sobie dluga bron zeby bylo wiadomo kto tu rzadzi. Tak wiec po poczatkowym szoku kulturowym pomalu zaczynam dochodzic do siebie i wtapiac sie w otoczenie. Zakupiem juz bilet na pociag do Lahore, W celu uzyskania znizki studenckiej konieczna byla wizyta gdziezby indziej niz na policji, ale wszystko poszlo sprawnie i jutro ruszam dalej Insha Allah :)